Wróć

Atlantyda. Pamięć Raju Utraconego.

Atlantyda w powszechnej świadomości figuruje jako wspaniała wyspa, która zniknęła
z powierzchni Ziemi na skutek niewyjaśnionej katastrofy. Mimo, iż nie pozostał ​ po niej żaden namacalny dowód, jej mit do dziś funkcjonuje jako historia niezwykłej krainy w pamięci
i wyobraźni człowieka. Istnieje mnóstwo opowieści z całego niemal świata, w których opisano zagładę ludzkości spowodowaną zalaniem ziemi ogromnymi masami wody. Są to najstarsze
i najbardziej rozpowszechnione mity, różniące się jedynie pod względem fabuły w zależności od podkładu religijnego. Wyobraziłam sobie, że mit
o Atlantydzie mógłby być wspomnieniem utraconego Raju. Wyrażenie Raj Utracony zaczerpnęłam od Mircea Eliade, który w swojej książce Obrazy i symbole napisał:
„Nawet najbardziej prymitywna tęsknota kryje
w sobie 'tęsknotę za rajem' (...) W podobny sposób analizować można obrazy wywołane nagle przez jakąś melodię, nieraz najbardziej banalną. Stwierdzimy wtedy, że obrazy te wyrażają tęsknotę za przekształconą w archetyp, zmitologizowaną przeszłością; że 'przeszłość'
ta zawiera w sobie – poza żalem za czasem minionym – tysiąc innych znaczeń: oznacza wszystko to, co mogło było się zdarzyć, lecz się nie zdarzyło; smutek wszelkiego stworzenia,
które może być czymś tylko wtedy, gdy przestanie być czymś innym (...); wreszcie oznacza ona marzenie o czymś całkiem innym niż chwila obecna, o czymś nieosiągalnym czy nieodwołalnie utraconym – marzenie o 'Raju'”.
Mój Raj Utracony jest nieokreślonym tęsknieniem, stanem, którego nawet nie umiem sobie wyobrazić ani wytłumaczyć, przeczuciem
o życiu pełniejszym, mglistym wspomnieniem mojej duszy.

Szczególnie ważnym symbolem obszernie opisanym przez Eliade i ściśle związanym
z Atlantydą jest woda. „Wody symbolizują wszelką potencjalność. Są fons et origo – rezerwuarem wszystkich możliwych postaci istnienia: poprzedzają każdą formę i stanowią podwalinę jakiegokolwiek procesu stwarzania świata. Natomiast zanurzenie w wodzie oznacza regres do pierwotnego stanu bezforemności, powrót do stanu preegzystencji pozbawionej kształtów.” W mojej pracy zdecydowaną dominację zieleń zawdzięcza nadanemu jej znaczeniu. Odczuwamy ją jako kolor życia,
Ziemi, natury. Jest symbolem nadziei, harmonii, wolności i szczęścia. Co ciekawe kolejnym zapomnianym już znaczeniem zieleni z okresu średniowiecza jest uznanie jej za kolor śmierci.
Ta rozbieżność w odbiorze współgra z moim zamiarem ukazania odrodzenia się w śmierci.
W zetknięciu z obezwładniającym formą
i zielenią obrazem, chciałam wywołać u odbiorcy zarówno poczucie spokoju, radości, jak i euforii wywołanej nieznanym lękiem i nostalgią. Wibrująca przestrzeń obrazu może nasuwać skojarzenie nieskończonej głębi oceanu
lub wrażenie przekraczającego wyobraźnię kosmosu.  Gigantyczna grafika jest obrazem totalnym, tzn. wyobrażeniem o czymś całkowitym, zupełnym, w tym przypadku uniwersum. Jest obrazem momentu, w którym zdajemy sobie sprawę, że wszystko, co nas otacza nie jest jedyną rzeczywistością naszego istnienia. Uczucie tego odkrycia nie jest miłe, raczej niepokojące i lekko bolesne. Uświadomienie sobie, że w sytuacji, kiedy prawdopodobnie
nie brakuje nam nic, gdzie według filozofii współczesnego świata sukces, spełnienie zawodowe, oddawanie się pasji, udany związek lub wszystko inne, co powinno dawać szczęście jest niepełne. Pojawia się przeczucie, że jest coś czego nam brakuje, niezaspokojona, bezkształtna tęsknota za „nie wiadomo czym”. W swojej twórczości dążę do tego, by spotkanie z moimi pracami postawiły odbiorcę w podobnej sytuacji, dały możliwość przeniesienia się do stanu tęsknienia i pogrążenia się w sobie samym.

Pozostałe grafiki zdają się tworzyć mapy, notatki poszukiwacza zaginionej Atlantydy, jego szkice
i imaginacje, ślady i zapiski. Każda z odbitek jest pojedyncza i niepowtarzalna, jak ulotna myśl
o upragnionej wizji, której nie umie się sobie wyobrazić, to jak gonić i nie móc złapać króliczka. A na nich jak mantra wydrukowane wciąż te same, powtarzające się mapy, notatki, oczywistości, które powinny przecież wskazać już drogę do celu, a zdają się na nic. Dlatego jest ten kolor. Kolor, który zapada w pamięci i nie blaknie, nie gaśnie, jedyne wspomnienie, jak zapach, jak melodia.

Atlantyda w powszechnej świadomości figuruje jako wspaniała wyspa, która zniknęła z powierzchni Ziemi na skutek niewyjaśnionej katastrofy. Mimo, iż nie pozostał ​ po niej żaden namacalny dowód, jej mit do dziś funkcjonuje jako historia niezwykłej krainy
w pamięci i wyobraźni człowieka. Istnieje mnóstwo opowieści z całego niemal świata, w których opisano zagładę ludzkości spowodowaną zalaniem ziemi ogromnymi masami wody. Są to najstarsze i najbardziej rozpowszechnione mity, różniące się jedynie pod względem fabuły w zależności od podkładu religijnego. Wyobraziłam sobie, że mit o Atlantydzie mógłby być wspomnieniem utraconego Raju. Wyrażenie Raj Utracony zaczerpnęłam od Mircea Eliade, który w swojej książce Obrazy i symbole napisał: „Nawet najbardziej prymitywna tęsknota kryje w sobie 'tęsknotę za rajem' (...) W podobny sposób analizować można obrazy wywołane nagle przez jakąś melodię, nieraz najbardziej banalną. Stwierdzimy wtedy, że obrazy te wyrażają tęsknotę za przekształconą w archetyp, zmitologizowaną przeszłością; że 'przeszłość' ta zawiera w sobie – poza żalem za czasem minionym – tysiąc innych znaczeń: oznacza wszystko to, co mogło było się zdarzyć, lecz się nie zdarzyło; smutek wszelkiego stworzenia, które może być czymś tylko wtedy, gdy przestanie być czymś innym (...); wreszcie oznacza ona marzenie o czymś całkiem innym niż chwila obecna, o czymś nieosiągalnym czy nieodwołalnie utraconym – marzenie o 'Raju'”. Mój Raj Utracony jest nieokreślonym tęsknieniem, stanem, którego nawet nie umiem sobie wyobrazić ani wytłumaczyć, przeczuciem o życiu pełniejszym, mglistym wspomnieniem mojej duszy.

Szczególnie ważnym symbolem obszernie opisanym przez Eliade i ściśle związanym z Atlantydą jest woda. „Wody symbolizują wszelką potencjalność. Są fons et origo – rezerwuarem wszystkich możliwych postaci istnienia: poprzedzają każdą formę i stanowią podwalinę jakiegokolwiek procesu stwarzania świata. Natomiast zanurzenie w wodzie oznacza regres do pierwotnego stanu bezforemności, powrót do stanu preegzystencji pozbawionej kształtów.” W mojej pracy zdecydowaną dominację zieleń zawdzięcza nadanemu jej znaczeniu. Odczuwamy ją jako kolor życia, Ziemi, natury. Jest symbolem nadziei, harmonii, wolności i szczęścia.
Co ciekawe kolejnym zapomnianym już znaczeniem zieleni z okresu średniowiecza jest uznanie jej za kolor śmierci. Ta rozbieżność
w odbiorze współgra z moim zamiarem ukazania odrodzenia się w śmierci. W zetknięciu z obezwładniającym formą i zielenią obrazem, chciałam wywołać u odbiorcy zarówno poczucie spokoju, radości, jak i euforii wywołanej nieznanym lękiem i nostalgią. Wibrująca przestrzeń obrazu może nasuwać skojarzenie nieskończonej głębi oceanu lub wrażenie przekraczającego wyobraźnię kosmosu.  Gigantyczna grafika jest obrazem totalnym, tzn. wyobrażeniem o czymś całkowitym, zupełnym, w tym przypadku uniwersum. Jest obrazem momentu, w którym zdajemy sobie sprawę, że wszystko, co nas otacza nie jest jedyną rzeczywistością naszego istnienia. Uczucie tego odkrycia nie jest miłe, raczej niepokojące i lekko bolesne. Uświadomienie sobie, że w sytuacji, kiedy prawdopodobnie nie brakuje nam nic, gdzie według filozofii współczesnego świata sukces, spełnienie zawodowe, oddawanie się pasji, udany związek lub wszystko inne, co powinno dawać szczęście jest niepełne. Pojawia się przeczucie, że jest coś czego nam brakuje, niezaspokojona, bezkształtna tęsknota za „nie wiadomo czym”. W swojej twórczości dążę do tego, by spotkanie z moimi pracami postawiły odbiorcę w podobnej sytuacji, dały możliwość przeniesienia się do stanu tęsknienia i pogrążenia się w sobie samym.

Pozostałe grafiki zdają się tworzyć mapy, notatki poszukiwacza zaginionej Atlantydy, jego szkice i imaginacje, ślady i zapiski.
Każda z odbitek jest pojedyncza i niepowtarzalna, jak ulotna myśl o upragnionej wizji, której nie umie się sobie wyobrazić,
to jak gonić i nie móc złapać króliczka. A na nich jak mantra wydrukowane wciąż te same, powtarzające się mapy, notatki, oczywistości, które powinny przecież wskazać już drogę do celu, a zdają się na nic. Dlatego jest ten kolor. Kolor, który zapada
w pamięci i nie blaknie, nie gaśnie, jedyne wspomnienie, jak zapach, jak melodia.